Niestety, zgodnie z art. 209 Prawa restrukturyzacyjnego oraz art. 35 i 229 Prawa upadłościowego w postępowaniach tych nie stosuje się przepisów o zawieszeniu postępowania. Oznacza to, że nie stosuje się również art. 173 k.p.c., zgodnie z którym „postępowanie ulega zawieszeniu z mocy prawa w razie zaprzestania czynności przez sąd wskutek siły wyższej”. Oznacza to, że nawet gdyby sąd zaprzestał działalności orzeczniczej (przy czym chodzi o zaprzestanie działalności przez sąd jako całość, a nie zaprzestanie działalności przez poszczególnych sędziów) to postępowanie restrukturyzacyjne albo upadłościowe będzie w toku. W istocie rzeczy będzie to znaczyło jedynie tyle, że ani sąd ani sędzia-komisarz nie będą podejmowali czynności i ten brak czynności nie będzie mógł być w żaden sposób negatywnie oceniony. Brak czynności sądu i sędziego-komisarza niewątpliwie spowolni bieg postępowań restrukturyzacyjnych i upadłościowych, ale też nie oznacza, że w tych postępowaniach nie mogą być podejmowane inne czynności, które w danym momencie nie wymagają ingerencji sądu ani sędziego-komisarza. Zaprzestanie działań sądu nie oznacza też automatycznie, że uczestnicy postępowania nie mogą dokonywać czynności procesowych. Są to dwa zupełnie niezależne od siebie zjawiska. Czym innym jest bowiem zaprzestanie działań sądu z powodu siły wyższej, a czym innym niedokonanie określnej czynności przez uczestnika postępowania (a w postępowaniu restrukturyzacyjnym i upadłościowym również przez syndyka, nadzorcę sądowego i zarządcę) z powodu przeszkód o charakterze niespotykanym, nadzwyczajnym. Niewątpliwie, w obecnej sytuacji skoro postępowanie upadłościowe i restrukturyzacyjne nie ulegnie zawieszeniu to może się okazać, że upłyną terminy procesowe i sądowe na dokonanie określonych czynności. Należy jednak podkreślić, że w postępowaniu restrukturyzacyjnym i upadłościowym stosuje się odpowiednio art. 168 § 1 k.p.c., zgodnie z którym jeżeli strona nie dokonała w terminie czynności procesowej bez swojej winy, sąd na jej wniosek postanowi przywrócenie terminu. Niewątpliwie niedokonanie czynności procesowej z powodu pandemii jest niedokonaniem czynności bez swojej winy. Oznacza to, że zawsze w takiej sytuacji powinno dojść do przywrócenia terminu. Problem terminu pojawi się przy tym nie tylko w odniesieniu do terminów procesowych. Przypomnijmy, że zgodnie z art. 21 ust. 1 Prawa upadłościowego dłużnik jest obowiązany, nie później niż w terminie trzydziestu dni od dnia, w którym wystąpiła podstawa do ogłoszenia upadłości, zgłosić w sądzie wniosek o ogłoszenie upadłości. Uchybienie temu terminowi może skutkować odpowiedzialnością członka zarządu spółki za zobowiązania spółki w razie gdyby egzekucja tych zobowiązań przeciwko spółce okazała się bezskuteczna (art. 299 k. s. h. ), a także możliwością orzeczenia zakazu prowadzenia działalności gospodarczej (art. 373 i n. Prawa upadłościowego). Również w tych przypadkach należy uznać, że niedotrzymanie terminu nastąpiło z przyczyn niezależnych i niezawinionych przez dłużnika lub zobowiązanego do złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości członka zarządu spółki.
W literaturze i orzecznictwie powszechnie przewija się pogląd, zgodnie z którym oceniając brak winy w uchybieniu terminu należy uwzględniać wymaganie dołożenia należytej staranności człowieka przejawiającego dbałość o swoje własne życiowo ważne sprawy. W dobie pandemii jest oczywiste, że każdy człowiek w pierwszej kolejności, zgodnie z ogólnymi wytycznymi, dba o zdrowie swoje i innych. W takim czasie nie ma spraw ważniejszych. Niewątpliwie, kiedy sytuacja wróci do normy, sądy wnikliwie będą rozważały każdy wniosek o przywrócenie terminu z uwzględnieniem tego, że taka sytuacja jak obecnie jest w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości czymś wyjątkowym.